28 czerwca 2011, 00:15
Stało się najgorsze, choć modliłam się o inny scenariusz. KK wraca, była na zakończeniu roku i wyglądała kwitnąco i cudnie! A maluch po prostu sam miód, taki słodki... Jestem w dołku, chociaż przecież myślałam o tym wariancie. Coś jednak kazało mi mimo wszystko wierzyć, że się uda i zostanę. Kolejny cios prosto w podbrzusze. Dostałam od wszystkich przepiękne kwiaty i małą pamiątkę, ale wolałabym tego nie otrzymać w zamian za pracę.
Co ja będę robić? Szukać innej pracy nie ma sensu, juz to przerabiałam. Korepetycje? Może... Najbardziej by mi odpowiadała korekta tekstów prasoych. Praca zdalna.
Najpierw jednak pojadę do W, odpocząć, nie mysleć o niczym, pełen relaks i oderwanie od wszystkiego.